Chyba
wracamy do korzeni. Do marudzenia.
Autobus
podmiejski, godziny popołudniowe. Za sobą mam dwie godziny męczarni
z osiemnastoletnim chłopakiem, który uważa, że gierkówka
pierwotnie została wybudowana przez Kazimierza III Wielkiego. W
końcu skoro Polskę zastał drewnianą a zostawił murowaną, to
logiczne jest przypisywanie mu wszystkich dobrodziejstw naszej
ojczyzny, o które zapytam. Zamek w Malborku też Kazik kazał
wybudować. I ten na Wawelu.
Przygotowuję tego orła do matury z historii. Rozszerzonej. Nawet nie pytajcie dlaczego
dzieciak, który nie wiedział w którym roku był Chrzest
Polski zdecydował się na pisanie rozszerzonej matury. Kiedy sama
próbowałam się dowiedzieć, wzruszył tylko ramionami.
Przynajmniej
jedną sprawę mam jasną- nie nadaję się na nauczyciela. Zbyt szybko się
irytuję. Za często wyprowadza mnie z równowagi to, że dzieciak mnie
nie słucha i nie jest w stanie powtórzyć tego, o czym
opowiadałam przez ostatnie pół godziny. Za często mam
ochotę rzucić mu się do gardła i je rozszarpać.
I
uciekłabym w cholerę gdyby nie fakt, że jego zdesperowana matka
jest gotowa zapłacić grube pieniądze, byle tylko synek zdał tę
nieszczęsną maturę. A skoro płaci nieźle i oceny z testów
młodego sukcesywnie się poprawiają to się tak męczymy. On z
historią, a ja z nim.
Wracając
jednak do opowieści właściwej.
Wsiadłam
więc do autobusu z potwornym bólem głowy, kryzysem wiary we
własne umiejętności zapanowania nad nerwami i strzępkami nadziei na
względnie spokojny wieczór. Usiadłam na wolnym miejscu,
włożyłam do uszu słuchawki by odizolować się od trajkoczących kobiet i
zamknęłam oczy.
Od
czasu kiedy kumpel opowiedział mi jak zmyślni młodzieńcy wycięli
mu całą kieszeń dżinsów żeby dobrać się do telefonu i
portfela kiedy przysnął w autobusie, staram się zachować czujność
i nie przysypiać. Dlatego, gdy tylko poczułam, że ktoś przesunął
rękawem kurtki po mojej ręce spoczywającej na torebce, natychmiast otworzyłam oczy. Ujrzałam dłoń.
Dłoń wsuniętą do mojej torebki. Dłoń należącą do mniej
więcej dwudziestoletniego chłopaka.
- Co
robisz, do jasnej cholery?!- warknęłam łapiąc go za rękę.
- Spokojnie,
dziewczyno- odezwał się znużonym głosem- przecież tylko ulotkę
wrzucałem...
Spojrzałam na niego zdezorientowana, zdziwiona, wkurzona.
- Spałaś,
nie chciałem budzić. Po co te nerwy... - rzucił jeszcze odchodząc
i wciskając ulotki innym pasażerom.
Po co
te nerwy? No do cholery jasnej! Wyciągnęłam z torebki kawałek
kartki oraz długopis i nabazgrałam szybko „Gratulacje! Właśnie
osiągnąłeś kolejny level chamstwa”.
Podchodząc już do drzwi zatrzymałam się na chwilę koło chłopaka
i wpakowałam dłoń prosto do kieszeni jego kurki.
- Yyyy?- wytrzeszczył oczy i wydał z siebie dziwny pomruk odskakując odrobinę do tyłu.
- No
co? Przecież wkładam, nie wyjmuję!
Rozumiem
roznoszenie ulotek. Rozumiem stanie na chodniku i wciskanie ich przechodniom. Rozumiem, choć z pewnymi oporami, rozdawanie ulotek w
środkach komunikacji miejskiej (i doceniam myśl strategiczną- w
końcu potencjalny obdarowywany nie ma za bardzo gdzie uciec).
Takiego chamstwa jednak nie rozumiem.
Ale żeby chociaż położył obok torebki...
OdpowiedzUsuńE, nieee.... lepiej wepchnąć łapę do środka!
UsuńNauczanie za pieniążki to moje ulubione zajęcie. Powiedz, jak wyglądają korepetycje z historii? Po prostu streszczasz mu to i owo czy musisz wyjaśniać mu zależności między wydarzeniami czy jeszcze cos innego?...
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie dałaś panu ulotkowemu do zrozumienia, ze z Tobą sie nie pogrywa.
Ze mną problem jest taki, że mam pierdolca na punkcie historii. I nosi mnie bardzo. Starałam się opowiadać jak najlepiej umiem. Żeby miał szerszy ogląd na dane wydarzenia wyjaśniałam zależności i powiązania (w końcu jakoś to wypracowanie będzie musiał napisać).
UsuńAle nie. On nie ogarnia.
Więc stanęło na tym, że najpierw ja swoje, potem powtarzamy sprawy najważniejsze, na koniec masa testów ściśle pod zadania maturalne.
Oo skąd się tacy ludzie biorą? nie ogarniam oO ale Twoje zachowanie jak najbardziej na miejscu, może się czegoś nauczy -,-
OdpowiedzUsuńKorepetycji udzielałam raz dzieciakowi z podstawówki...moja irytacja osiągnęła wtedy apogeum i obiecałam sobie że nigdy więcej :D
Nie liczyłabym na to, że czegoś się nauczy. To był raczej taki mój odruch, niewiele myślałam nad celem wyższym ;)
Usuńja wczoraj nie wytrzymałam i zje*ałam mojego ucznia. Wyszedł obrażony i podejrzewam, że już nie wróci. Płakać nie będę.
UsuńMarcela
Co powiesz o geniuszu,który w styczniu doznał olśnienia pt Zadam rozszerzenie.
UsuńDzieciak miał problem ciągiem przyczynowo skutkowym wydarzeń historycznych z różnych krajów.Praktycznie przerobiłam materiał od średniowiecza do współczesności. Co ciekawe po II wojnie światowej pojawiła się czarna dziura! Może winne są podręczniki skaczące z Polski do Francji poprzez Rosję, Anglię?Jestem ciekawa czy to powszechny problem.Czy po prostu miałam zaszczyt przygotowania nie przejawiającego zainteresowania historia ucznia. Grumpy gdy zdał byłam dumna.Niestety bardziej z siebie samej... Życzę cierpliwości i to anielskiej.
PS Czy tylko mi się zdaje ,że starożytność to najlepiej opanowany materiał.
Człowiek stuknięty chyba z lekka, ale biednego studenta czasami ciężko zrozumieć. Musi roznieść te nieszczęsne ulotki i co poradzisz :)
OdpowiedzUsuńRozumiem biednych studentów! Sama przez X lat byłam biedną studentką i robiłam gorsze rzeczy niż roznoszenie ulotek :P
UsuńJeśli chodzi o korepetycje z historii byłam kiedyś po drugiej stronie barykady ... to ja je otrzymywałam będą 18 letni pacholęciem :)
OdpowiedzUsuńAle mój nauczyciel różnił się trochę od Ciebie - był chorobliwie otyły, wyjątkowo nieatrakcyjny i ciągle miła katar. taki widoczny smarkał i pluł w chustkę ... niestety obie czynności w tę samą - no nie mogłam się kurwa skupić na dacie chrztu ... ale maturę zdałam pomimo wylosowania pytania o ekspansję Turków Osmańskich - jedynego, którego się bałam..
Jeśli chodzi o tego grzebiącego - raz mi jeden gość grzebał w torebce w tramwaju, ale on nie chciał zostawić ulotki .. zdecydowanie chciał wyjąć, najlepiej takie z pocztem królów polskich ...
Bleh, taki koleś nawet mi mógłby obrzydzić historię! Podziwiam, że dałaś radę :)
UsuńI odrobinę jestem ciekawa jak mój uczeń opowiada, albo będzie opowiadał o mnie! ("laska ze słowotokiem i zajobem w oczach", tak coś czuję. )
Dałaś po łapach?
Czy dałam ??? Ja z Pragi jestem ;)) Najpierw chciałam po dobroci, więc mówię: weź stary, wyjmij tę rękę mojej torby bo jak nie to krzyku narobię ... a on, zamiast docenić moją dobroć to do mnie z łapami ... Nie fajnie się rozbiło, ale nie spękałam .. ;)))
UsuńNic nie ukradli w każdym razie. No i ci "moi" złodzieje to nie tacy młodzi byli, starzy wyjadacze ...
Aaaa, jak z Pragi to wszystko jasne! :D
UsuńJesteście z powrotem w stolycy?
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres zamieszkania na warszawski.
Usuńrozwiodlas sie ze piszesz w liczbie pojedynczej? sorry za beszczelne pytanie ale co poradze ze jestem ciekawa
UsuńI kwiecień mamy, a tutaj tak pusto..
OdpowiedzUsuńgdzie się podziewasz? wracaj.
OdpowiedzUsuńproszę?
jestem za!
Usuńwracaj:)
OdpowiedzUsuńfajnie tutaj u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńgdzieżeś Ty? ;)
OdpowiedzUsuń