niedziela, 9 lutego 2014

I kilka słów na temat słów.

Słowa których używam roboczo dzielę sobie na trzy grupy. 
Pierwsza składa się z tych, których używam bardzo często, za często. Klasycznymi przykładami są wszelkie wariacje na temat pań lekkich obyczajów i męskich członków- to nic odkrywczego, przeklinam jak szewc. Albo furman. Dorzucam jeszcze do tego wora: generalnie, absolutnie, zasadniczo, w zasadzie, nie chce mi się i jeść. 
Drugą grupę określiłabym mianem średniaków, o których w zasadzie (o, własnie!) nie warto nawet wspominać. Wszystkie słowa od A do Z. Bez specjalnego bagażu. 
Trzecia, ostatnia grupa to słowa, których z przekonania używam rzadko. Wymagające konkretnego powodu, okoliczności i przekonania. Na czele tej dość wąskiej kategorii stoją przepraszam i dziękuję. 

Dzisiaj użyję obu tych słów z grupy "wyjątkowych". Przepraszam i dziękuję. 
Dokładnie dzisiaj mijają cztery miesiące od kiedy zniknęłam. W bardzo złym stylu, muszę przyznać. I właśnie za to chcę przeprosić. Za zniknięcie nagłe, bez pożegnania i choćby kilku słów wyjaśnienia. 
Dziękuję natomiast wszystkim tym osobom, które pisały do mnie w przeciągu tych ostatnich czterech miesięcy, nie pozwalając mi odejść na dobre. Po części to dzięki Wam znowu tu jestem. I zostaję.