piątek, 14 lutego 2014

I Walenty.

Od jakiegoś czasu znowu nie sypiam zbyt dobrze. Poprawka, od jakiegoś czasu znowu nie sypiam, kropka. Przekręcam się z boku na bok, liczę uderzenia serca i wpatruję się w sufit. Kładę się obolała i zmęczona, wstaję w równie wyśmienitej kondycji. 

Spojrzałam na zegarek, 5:57. Wstałam, związałam włosy i założyłam kurtkę. Wymacałam na stoliku kluczyki, owinęłam szyję szalikiem. Wyszłam z domu przypominając sobie ponownie, że trampki nie są najlepszym rodzajem obuwia na przymarznięte błoto. 

Chwała tradycyjnym polskim blokowiskom- domofon rozpieprzony, drzwi na klatkę otwarte. Darując sobie pstrykanie światła, wbiegłam na trzecie piętro i uwiesiłam się na dzwonku przeskakując z nogi na nogę.
- Muszę kogoś nakarmić- rzuciłam prosto z mostu pominąwszy jakiegokolwiek powitanie, kiedy drzwi się w końcu otworzyły i stanął w nich zaspany Adam. Zdanie, które doprowadziłoby do żarłorgazmu przeciętnego studenta, nie spotkało się jednak z nadmiarem entuzjazmu tylko głębokim westchnięciem skrzyżowanym z jękiem. Prześlizgnęłam się obok niego komentując jeszcze prześlicznej urody bokserki z R2D2 i wpadłam prosto do kuchni. 
- Iga i Wiktor już wstali?- zapytałam rozładowując siatę, którą przytaszczyłam ze sobą. Jak na zawołanie oboje pojawili się obok nas, zapewne wywabieni z pokoju ciekawością i rumorem jaki narobiliśmy. Usiedli przy stole spoglądając na mnie niepewnie. 

- Masz na sobie piżamę?
- Wiesz, że jest 6:40?
- To tylko tak się mówi, że o każdej porze dnia i nocy...

2 szklanki mąki pszennej.
- Cały czas muszę mieć czymś zajęte ręce, bezczynność doprowadza mnie do szaleństwa. 
2 szklanki mleka.
- Nie mam siły użerać się już z klientami, przyklejać każdego ranka uśmiech na twarz i zdejmować go z chwilą opuszczania pracy. 
2 żółtka.
- Robię drugie podejście do akrobatyki. Może jeśli regularnie zacznę doprowadzać ciało do zmęczenia ostatecznego zacznę normalnie sypiać. 
1 łyżeczka proszku do pieczenia.

Moje usta się nie zamykały, ręce pracowały mechanicznie. 
Potrzebowałam wyrzucić z siebie wszystko, co całymi tygodniami szufladkowałam i etykietowałam w głowie. Każdą głupią i nieracjonalną myślą. Czasem samo zapisywanie myśli albo rozmawianie ze ścianą to za mało. Potrzebowałam widowni w temperaturze 36,6. Z jękami, westchnięciami, przytakiwaniami. 

W końcu odwróciłam się w ich stronę stawiając na blacie trzy talerze z goframi i trzy porcje świeżo wyciśniętego soku.
- Wybrałaś sobie idealny dzień, dzisiaj Walentego- Adam uniósł głowę i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na ustach.
- To nie ma żadnego związku z Walentynkami- prychnęłam i przetarłam podkrążone oczy. 
- Miałem na myśli to, że jest patronem ludzi chorych psychicznie. 


Ludzie bywają tacy bezużyteczni. 

10 komentarzy:

  1. Grumpy, ty małpo, spróbuj jeszcze raz zniknąć, a cię znajdę :)! Fajnie, że wróciłaś :).

    Gofry dostał i jeszcze od psychicznych wyzywa. Phi, po rękach powinien całować :).

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę, sporo roboty musi mieć ten Walenty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koleś jest pewnie bardziej zajęty niż Święty Mikołaj.

      Usuń
  3. My dear coś ci się szablon rozjechał i zjada słowa:( Nie wiem czy to wina ustawień czy mojego kompa:)

    Zjadłabym gofra. A za szklankę świeżo wyciśniętego soku dałabym sie pokroić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Demyt. U mnie jest całkiem normalnie. Brzydko, ale normalnie. Ale na wszelki wypadek zbadam sprawę!

      Usuń
    2. Teraz git:) Grumpy zrób update adresu mojego bloga:D Bo teraz wreszcie pasuje do mojego charakteru:) maxivsminimalizm.blogspot.com

      Usuń
    3. No to dobrze. Szczególnie, że w zasadzie nic nie naprawiłam^^
      Um... zrobię update, jak tylko dojdę jak to zrobić. Wish me luck!

      Usuń
  4. Proszę Pani, jest Pani szalona. Ale zapraszam do mnie, ostatnio wstaję o chorych wczesnych godzinach, więc wspólne śniadanie wydaje się genialnym pomysłem!

    OdpowiedzUsuń